"Na straganie, w dzień targowy" to było spokojnie i grzecznie. Tutaj dopiero prawdziwe bestie wychodzą ze zwykłych, niby, warzyw...
- Nie odtaczajcie się zbyt daleko, moje maleństwa!
- Święty czerwony sosie! Chyba się zgubiliśmy!
- Ależ, dzień dobry, małe dzieciaczki... Czy jesteście zainteresowane czymś smacznym i jadalnym? Jeżeli tak, po prostu wczołgajcie się do moich otwartych ust.
- Zień dopry, Pani...
- Hej, nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę...
- Ty wstrętny zielony bękarcie, słyszeliśmy, że nazywasz nas "ciotami". - Hrmmf, coo? - Wiemy, że lubisz dotykać małe kwiatki, zboczeńcu! Zgaś ten głupi, pedofilski uśmiech na swojej twarzy, albo my zrobimy to za ciebie!
- To go nauczy, żeby nie nazywać nas ciotami. Wszyscy wiedzą, że ten owoc jest męski. A teraz chodźmy do domu i zróbmy razem małe drzewka.
- Hehe, martwy owoc. Zaraz go dotknę!
- He, he, he, he...
- O cholera! Ruszyło się!
- Aaaaah! Zombie!!
- banan... muszę zjeść banana... - Jezu Chryste, to coś zjadła Phila! - Musimy powiedzieć o tym naszym władcom.
- Hahahaha, jabłka-zombie... Co za banda idiotów! - Wydaje mi się, że musicie przebić to coś Panem Marchewką. Ja właśnie to robię, by pozbyć się zombie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą