Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Szpitalne życie - Esy floresy na EKG

61 567  
661   65  
Kliknij i zobacz więcej!Poznajcie Morphiusza. Pracuje on w dużym szpitalu, w dużym mieście. Jak sam o sobie mówi jest młodszym asystentem, czyli człowiekiem od wszystkiego. Poniżej zaczynamy prezentację jego szpitalnych i nie tylko szpitalnych przygód. Jeśli się spodobają - będą kolejne.

Mija 34 godzina dyżuru. Przede mną jeszcze mniej więcej drugie tyle. Podobnie jak przed Kogutem - wziął wolne i teraz musi to odpracować, żeby wyrobić godziny. Trzymam się i nawet nie chce się spać, ale sytuacja powoli zaczyna robić się nerwowa. Wczoraj było raczej luźno. Dzisiaj jest spory sajgon - to moja pierwsza przerwa od 7 rano. Łatwo nie jest ze względu na sytuacje na gineksach. Mają ostry niedobór lekarzy ze względu na choroby i wzbraniają się przed przyjmowaniem na oddział pacjentek jak tylko mogą.
Te, które przyjeżdżają już po odejściu wód rodzą u nas. Potencjalne cesarki, pacjentki patologiczne idą na górę na gineksy i jakoś tam sobie z nimi radzą. Ponoć jutro ma być już lepiej, bo obsada ma być pełna. Dodatkowo pewien Ponoć Nowoczesny, Wypaśny, Tonący w Długach Szpital zablokował swój SOR bo mają za dużo pacjentów. Ja też mam za dużo pacjentów i niczego nie blokuje. Po prostu mój szpital jest Nowoczesny (bez ponoć), Super Wypaśny i bez długów.

- Pacjent z dziwnym łuuuuu-esem-floresem na wydruku EKG. Kogucik stwierdził, że zawał i już chciał pacjentowi podawać leki, ale dostał po łbie i usłyszał, że zawał to on ma, ale mózgu. Wezwałem kardiologa, zrobiliśmy jeszcze jedno EKG - mimo kręcenia aparatem na wszystkie strony wyszedł kolejny es-flores. Biorę ten kawał papiera w rękę no i dumamy co to na nim jest. W końcu wydumaliśmy częstoskurcz, pacjent dostał leki i powieźli go "windą do nieba" (znaczy na kardiologię).

- Kolejny kardiologiczny. Zaburzenia rytmu - na monitorze Bóg wie co. Pacjent dostał znieczulenie (etiomidat i fentanyl) i smaczną dawkę elektrowstrząsów (danie o nazwie kardiowersja). Rytm się umiarowił i wszyscy byli szczęśliwi.

- Delikwent ze złamaną żuchwą i ranami głowy. Dobrze, że miał dowód, bo jedyne co mówił to jakieś "mmm mmm yyyy rrrr mmm" czy coś w tym stylu. Brzmiało trochę jak arabski, ale raczej nim nie było, bo nas arabski pan doktór miał problem ze zrozumieniem co pacjent mówi. Połatałem mu rany głowy, zrobiłem rentgen i wysłałem na chirurgię szczękowo-twarzową.

- Drugi delikwent - z tej samej bójki co pacjent wyżej. Wysłałem delikwenta na sesją zdjęciową do magazynu "Plejboj radiologii polskiej". Obeszło się bez zdjęć topless (nasza pani radiolog była pewnie bardzo zawiedziona). Obejrzałem te zdjęcia ze wszystkich stron, dzwonię na szczękówkę i mówię, że pacjent ma chyba ZSJO (złamanie szczęki, kości jarzmowej i oczodołu) i niech kogoś przyślą. Przyleciał dochtór i dwóch stażystów, bo to smaczny kąsek do operatywy. Okazało się, że pacjent rzeczywiście się ostro połamał i go wzięli na ostre rżnięcie na operacyjną.

- Stary, zasmarkany żul przywalał się do jednej z pielęgniarek. Odwdzięczyła mu się pobierając "wyjątkowo bezboleśnie" krew na badania.

- Moher: "Umieram, zaraz mi wątrobę wysadzi, umieram". Twierdziła, że to kolka wątrobowa. Potem zaczęła jęczeć, że ona na pewno ma raka i już umiera. W końcu okazało się, że ma usunięty woreczek żółciowy, powinna być na diecie, a ożarła się smażonego, ociekającego tłuszczem mięsa. Nic dziwnego, że umierała, bo mało która wątroba jest w stanie to wytrzymać.

- Hit sezonu. Po prostu myślałem, że padnę. Rodzice przywożą dziecko, którego nie można dobudzić. Zleciłem badanie toksykologiczne krwi. Okazało się, że dziecko ma opioidy krwi (opioidy to np. heroina i morfina). Wezwałem policję i pytam rodziców, skąd u dziecka takie wyniki. Okazało się, że babcia mu gotowała syropek z makowin i dawała do picia jak płakał. Widać tym razem dostał za dużo, skoro aż tak mocno go uśpiło. Dziecko trafiło na odtrucie (nalokson i te sprawy), a nadopiekuńcza babcia na przesłuchanie na komendę policji. Babcia okazała się kobietą wychowaną na wsi, co to na resztę życia trafiła do miasta. Nie dziwię się, że gotowała dziecku makuchy, bo na wsi często się takich specyfików używało. Swego czasu nasłuchałem się takich historii od babci, która jest położną na podlaskiej wsi i niejedno już widziała. Przykład: rodząca z przywiązaną do brzucha ikoną. Ponoć  w takiej sytuacji lżej się rodzi.

Dyżur ciągle trwa.

Tekst wykorzystany za wiedzą i zgodą autora.

Oglądany: 61567x | Komentarzy: 65 | Okejek: 661 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało