Niedawno przeczytałem "Hyperion" i "Upadek Hyperiona" Dana Simmonsa i muszę powiedzieć, że świat przedstawiony zrobił na mnie niemałe wrażenie - oto bowiem mamy XXVIII wiek, ludzkość żyjącą na 200 planetach Galaktyki, transportale i inne fiu bździu, tymczasem sami ludzie nie zmienili się ani na jotę, a z licznych opisów wyłania się obraz miast, krajobrazów trochę tylko odbiegających od tych teraźniejszych. Straszny banał, ale dzięki temu świat wydawał się bardzo... naturalny, realistyczny (nie licząc kosmicznych bitew z użyciem ładunków plazmowych i Grobowców Czasu :P)?
Do tego sama historia siódemki pielgrzymów, kosmiczne intrygi, TechnoJądro i poszukiwanie Boga - wszystko to napisane bardzo fajnym językiem; "Hyperion" czyta się jednym tchem, mimo trochę męczącej, szkatułkowej formuły. No i ogólne wrażenie niezłego mindfucka, które nie opuszcza czytelnika do końca lektury Teraz podchodzę do "Endymiona", ale boję się, że to jednak nie będzie to samo, co historia Konsula.
Mieliście podobnie? A może komuś to nie podeszło?
Do tego sama historia siódemki pielgrzymów, kosmiczne intrygi, TechnoJądro i poszukiwanie Boga - wszystko to napisane bardzo fajnym językiem; "Hyperion" czyta się jednym tchem, mimo trochę męczącej, szkatułkowej formuły. No i ogólne wrażenie niezłego mindfucka, które nie opuszcza czytelnika do końca lektury Teraz podchodzę do "Endymiona", ale boję się, że to jednak nie będzie to samo, co historia Konsula.
Mieliście podobnie? A może komuś to nie podeszło?
Ostatnio edytowany:
2018-04-12 13:16:19