Mamy na firmie psa, berneńczyka. Koło 60 kilo wagi (połowa to futro, panie kochany). Kochane psisko, zero agresji wobec ludzi, ale jest porządnym pieskiem ze swoimi zasadami i oczekiwaniami. Uważa zwłaszcza, że pewne sprawy powinny iść swoja ustaloną ścieżką i jest bardzo nieszczęśliwy gdy to się zmienia.
Nasz Barni nauczył się rozróżniać samochody, już po odgłosie silnika wie, że na plac wjedzie jakieś jego ulubione autko: ktoś z naszej ekipy, samochód dostawcy pizzy albo chrysler mojej mamy. Moja mama zawsze ma w kieszeni na drzwiach torebkę z przysmakami i piesek dostaje zawsze dwa, albo nawet wyjątkowo trzy i wtedy jest święto.
Jakiś czas temu na plac wjechał klient identycznym samochodem jak moja mama. Pies poleciał pełen entuzjazmu do drzwi, a tu tymczasem nic nie odbyło się jak powinno! Nie było przysmaków, mimo że to był przecież samochód z przysmakami! Zakłopotanemu psim entuzjazmem klientowi wyjaśniono o co chodzi, ale psa to oczywiście nie pocieszyło. Osowiał, trochę oklapł, na pysku odmalował się wyraz smutku i melancholii. Świat nie był w porządku, takich rzeczy nie robi się dobrym pieskom. Barni znalazł gdzieś naprawdę gruby drewniany kołek, chwycił w zęby, podszedł do klienta z auta i patrząc mu w oczy tymi swoimi smutnymi ślepiami zacisnął na kołku szczęki.
Trzasnęło, chrupnęło, posypały się drzazgi.
Klient głośno przełknął ślinę i nieco pobladł.
No ale dzisiaj ten klient przyjechał do nas znowu i zaraz jak wysiadł to darł się że teraz ma przysmaki dla pieska i dał dobremu pieskowi aż pięć!
Świat wrócił na właściwe tory, słonko znowu świeci...
Nasz Barni nauczył się rozróżniać samochody, już po odgłosie silnika wie, że na plac wjedzie jakieś jego ulubione autko: ktoś z naszej ekipy, samochód dostawcy pizzy albo chrysler mojej mamy. Moja mama zawsze ma w kieszeni na drzwiach torebkę z przysmakami i piesek dostaje zawsze dwa, albo nawet wyjątkowo trzy i wtedy jest święto.
Jakiś czas temu na plac wjechał klient identycznym samochodem jak moja mama. Pies poleciał pełen entuzjazmu do drzwi, a tu tymczasem nic nie odbyło się jak powinno! Nie było przysmaków, mimo że to był przecież samochód z przysmakami! Zakłopotanemu psim entuzjazmem klientowi wyjaśniono o co chodzi, ale psa to oczywiście nie pocieszyło. Osowiał, trochę oklapł, na pysku odmalował się wyraz smutku i melancholii. Świat nie był w porządku, takich rzeczy nie robi się dobrym pieskom. Barni znalazł gdzieś naprawdę gruby drewniany kołek, chwycił w zęby, podszedł do klienta z auta i patrząc mu w oczy tymi swoimi smutnymi ślepiami zacisnął na kołku szczęki.
Trzasnęło, chrupnęło, posypały się drzazgi.
Klient głośno przełknął ślinę i nieco pobladł.
No ale dzisiaj ten klient przyjechał do nas znowu i zaraz jak wysiadł to darł się że teraz ma przysmaki dla pieska i dał dobremu pieskowi aż pięć!
Świat wrócił na właściwe tory, słonko znowu świeci...
--
Od narzekania boli głowa i rozwolnienie gwarantowane!