Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
DIABEŁEK
12 lub nawet 13 lat miałem, gdy spędzałem wakacje u babci na wsi. U innych babć także było całe mnóstwo dzieciaków, więc miałem się z kim bawić. Pewnego popołudnia wpadliśmy na pomysł zabawy w chowanego - niby nic oryginalnego, ale mieliśmy się chować w stodole i stajni (w tym pierwszym trzyma się siano, słomę, itp., a w tym drugim mieszkają różnorakie wiejskie zwierzątka). Po losowaniu i uzgadnianiu ról, zostałem szukającym. Większość kolegów znalazłem dość szybko, ale jeden tak się gdzieś w sianie zagrzebał, że nie mogłem go wypatrzyć. Wpadłem więc na genialny w moim przekonaniu pomysł, że jak czymś będę nakłuwać siano, to w końcu trafię na kolegę. Zamiast wziąć jakiegoś kija, to dla większego efektu wziąłem widły (takie używane do rozrzucania obornika). Zawołałem, że zaczynam go szukać z widłami, żeby był przygotowany. Namiętnie nakłuwałem siano, słomę i nic, kumpla nie ma.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą