Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Dziwne odzywki kelnerów

59 572  
60   6  
Kliknij i zobacz więcej!Znacie takie przypadki, gdzie kelner rzuca tekstem zupełnie nie na miejscu w jego zawodzie? Ostatnio spotkały mnie dwa takie przypadki, na szczęście nie
osobiście, byłem tylko obserwatorem.


Zajazd "Sponti" przy Zakopiance w okolicach Rabki - wchodzę do lokalu,
przede mną weszła grupa kilku kobiet w wieku balzakowskim. Panie skierowały
się prosto do ogródka, do którego trzeba przejść przez cały lokal. Stojący za
barem kelner woła do nich "ciekawe, kto wam tam będzie nosił"
no comments :)

* * * * *

Eleganckie przyjęcie w jednym z najdroższych hoteli w Katowicach.
Towarzystwo przy stole już wesołe, ale wszystko w normie, powiedzmy po dwóch
drinkach. Kelnerzy przynoszą kawę, wszystkie filiżanki wypełnione mniej niż do
połowy. Jeden z gości rzuca żartem: "co? wody wam zabrakło?" :) Kelner z
naburmuszoną miną mruczy pod nosem:
"zabrakło, mineralny se dolyj".

* * * * *

Jak ktoś ma zryty beret to nie nadaje się nawet na żula podbiedronkowego.
Ja gastronomik jestem, więc mam trochę skrzywione podejście do tego, :C i tylko jak kelner się krzywo popatrzy, to wstaję i wychodzę....

* * * * *

W piątek:
- Polecamy danie dnia, ale ze środy, bo dziś skończyły nam się ziemniaki luzem i mamy tylko starkowane na placek węgierski.
- 2 dni stały starkowane!?

* * * * *

Zamówiliśmy każde danie oddzielnie: polędwiczki w sosie borowikowym, cycki zapiekane z serem na ostro i frytki.
Dostaliśmy: cycki z surówką i polędwiczki z frytkami. Młody był niepocieszony. Drobna uwaga do kelnerki a ona:
- Oj bardzo państwa przepraszam, ale mi się popier*doliło! (sic!)

* * * * *

Zamawiamy dwa piwa - kelner przynosi 4. Pytamy:
- Czemu?
- Bo trzy razy nie chce mi się chodzić a Państwo i tak dopiero po 3 wychodzicie...

* * * * *

Byłem, jeszcze jako pacholę, na Słowacji z rodziną. Zatrzymaliśmy się na obiad w jakiejś restauracji, zamówiłem sobie spaghetti bolognese. Po 20 min. kelner postawił przede mną talerz pełen makaronu. Po prostu makaronu - owszem, spaghetti, ale zupełnie suchego.
Zapytałem się o sos. Nie wiedział o co chodzi.
Po dobrych 5 minutach tłumaczenia stwierdził "Aaaaa...sos!" i.... przyniósł mi ketchup.

* * * * *

Któreś ze schronisk w Beskidach. Przed sezonem, zero ludzi. Zamawiam sobie kiełbasę z grilla, taką jaką lubię czyli...
- Kiełbaskę proszę. Ale, proszę panią, kiełbasę - nie pseudoparówkę. I wysmażoną, mocno wysmażoną...
Pani tylko skinęła głową. Za jakieś pięć minut woła. Idę. Dostaję ewidentną grubą parówę lekko podgrzaną, może nawet w mikrofali.
- Hmm.. ale ja wyraźnie zaznaczyłem...
- Niepotrzebnie.

* * * * *

Poszliśmy do pizzerii. Siadamy przy stoliku, pani przynosi menu. Po 5 minutach wraca i pyta co zamawiamy. Powiedzieliśmy jaką, tylko że zmienimy dwa składniki. A nasza urocza kelnerka , słucha, słucha i gdy skończyliśmy mówi:
- Dobrze to ja pójdę po coś do pisania i państwo mi podyktujecie....

* * * * *

Zielona Góra. Lokomotywa. Kilkanaście osób w knajpie, stłoczonych w jednym boksie. Podchodzi kelner i pyta czy może zamknąć nasz rachunek, bo on kończy zmianę, a potem możemy zamawiać u jego kolegi. OK, nie ma sprawy. Wraca po kilku chwilach. Trafia na huraganowy wybuch śmiechu po jakimś kolejnym dowcipie. Stoi przez chwile niezdecydowany z wydrukiem z kasy tak na oko 1,2m., po czym rzuca go na stół i:
- Koniec śmiechu, 390 PLN.
Bestia.


* * * * *

Pytanie do kelnerki w pubie:
- A czy można by Kult włączyć?
- Gdybyśmy tak spełniali wszystkie zachcianki klientów, to Kult grałby tu cały czas.


* * * * *

- Przepraszam czy może mnie Pani oprowadzić po obiekcie (centrum konferencyjno hotelowe)
- Proszę wejść na stronę tam jest wszystko opisane..


* * * * *

Łaziłyśmy z koleżanką po górach sobie kiedyś i dotarłyśmy do jakiegoś struchlałego schroniska.
Jako, że miałyśmy skitrane barszczyki, to stwierdziłyśmy, że se pooszczędzamy na herbacie. (wiadomo, studentki :C)
A wrzątkiem się chyba podzielą. Kubki miałyśmy.
- Dzień dobry, czy mogę prosić wrzątek?
- Nie ma!
- Ke Jak to nie ma? Prąd wam odcięli, gaz wyłączyli?? A co tam ma pani w tym garze parującym?
- Herbatkę
- Herbatka jest, a wrzątku nie ma?
- Właśnie tak!
Trochę zbaraniałam, no ale cóż.
- No dobra, to proszę dwie herbaty. Gorzka? (cóś mię tknęło, bo nienawidzę słodkiej herbaty, nie mówiąc o soku malinowym i innych popularnych dodatkach)
- A skądże gorzka! posłodzona i z cytrynką!!!!!
Wymiękłyśmy obie z koleżaneczką i poszłyśmy dalej o suchym pysku....


* * * * *

Na szczęście to nie ja byłam "ofiarą" jednej kelnerki w bardzo popularnej u nas restauracji "Jagienka"  Kobita była konkretnie zakręcona - np. często zdarzało się manko w kasie (jakież to miłe dostać reszty więcej niż się jej dało pieniędzy.
 Któregoś dnia.... obok przy stoliku siedział sobie pewien byznesmen, zamówił kawę. Dostał piękną filiżankę i pyszną aromatyczną kawą...
Za chwilę podbiega do niego owa kelnereczka i mówi:
- Proszę tu jest słomeczka, bo filiżaneczka jest uszczerbiona i nie chciałabym, żeby pan sobie języczek skaleczył


* * * * *

Siedzimy sobie z kolegą w dawno nieistniejącym lokalu "Zodiak" (tak mniej więcej w centrum Europy). Siedzimy. No i pięknie. Siedzimy, nikt nas nie wyrzuca, nikt nam pięścią nie wygraża... No, sielanka.
 Taka sielanka, ze dopiero po jakimś kwadransie ośmieliliśmy się zwrócić na siebie uwagę jednej z latających w te i wewte seksbomb po pięćdziesiątce (ówczesny standard kelnerski).
- Proszę pani, czy można...?
Galopująca walkiria przez ramię warknęła krótko:
- Czego...?!
Nagle włączyły jej się hamulce z abeesem, stanęła z piskiem opon. Gdy się odwracała, widać było, jak walczą w jej du...szy szatan z aniołem.
Anioł zwyciężył:
-...panowie sobie życzą? - dokończyła


* * * * *

siedzimy w naszej ulubionej - bo najbliższej domu - knajpie.

Zdecydowaliśmy się na rumik z colą, wołamy kelnerkę.
- Poprosimy dwa razy rum z colą
Pani z ukrytą pretensją :
- Nie ma, ostatnio wszystko nam wypiliście!


* * * * *

Bratysława. Dawno. Idziemy na piwko do piwiarni bodajże Reduta. Przy wejściu kumpela pyta:
- Dzień dobry, jest ciemne piwo?
Kelner:
- Nie, ale mogę zgasić światło.


* * * * *

Wrocław, Galeria Dominikańska, "Lody Italia"

Kiedyś wybraliśmy sie z żoną na wspomniane lody. Jako ze moja żona przepada za tiramisu, zwykle zamawia właśnie taki deser (ciastko tiramisu+gałka lodów+owoce), a ja zwykle zamawiam jakieś lody (bez ciastka). 2 minutki po zamówieniu kelnerka przynosi rzeczone tiramisu dla żony a do mnie mówi że "zaraz przyniesie". Po 10 minutach czekania żona zaczęła konsumować ciacho, żeby się zupełnie nie rozpuściło. Po kolejnych 15 minutach pojawia sie kelnerka z lodami. Odpuściliśmy wykłócanie się.
Ale to było tak tytułem wstępu.
Za około miesiąc wybraliśmy sie do owej knajpy ponownie. Zamawiamy (prawie) to samo - tzn żona - deser tiramisu a ja jakieś lody. I tak - pól-żartem rzucam:
 - Chcielibyśmy żeby to razem przynieść, bo chcemy to zjeść razem a nie każde oddzielnie.
(K)elnerka - (spoglądając na zamówienie) - a to niemożliwe!
- Dlaczego?!?!?
 - No bo Tiramisu i lody sie zamawia w oddzielnych kasach i ona nie ma możliwości żeby to przynieść razem
 - No to jak chce zjeść deser wspólnie z zoną to co mam zrobić?
 - No mogą państwo to samo zamówić.
- No ale przecież my nie dostajemy tego gratis, normalnie zamawiamy i płacimy, wiec dlaczego mamy płacić za coś co żona lub ja nie lubi???
 - No to ja już nie wiem co mam robić!!! Ja tu pracuje od 2 miesięcy a dziewczyny na kasach są tak nieuprzejme i na nas krzyczą..
- ...ale ja już wiem co zrobię! Pójdę najpierw tiramisu, a za 15 minut zamówię lody, odbiorę to razem i państwu przyniosę!

* * * * *

W kuchni

1. Na usłyszane żale ze ktoś znowu chce herbatę/kawę;
-K***a, co to jest?! Knajpa czy żydowska herbaciarnia?!
2. Nowa kelnerka pyta czy może poczęstować sie czymkolwiek, ponieważ jakoś wyszło ze bez śniadania wyszła z domu usłyszała:
- To porządna knajpa. Jedzenia tu nie dostaniesz. Wódkę, oczywiście".
3. Kiedy nowa kelnerka nałożyła sobie strawę na talerz, kucharz z szczerością:
- Ty to na pewno chcesz jeść? A z rodziną sie pożegnałaś?


* * * * *

Gdynia, bar Flauta. Właśnie przyjechaliśmy na regaty, 600km drogi za nami, wszyscy głodni, bo trener postanowił że przez 10 godzin jazdy nie będziemy nic jeść bo on chce być szybko. Weszliśmy do baru i zamówiliśmy po dużej pizzy, a trener tylko kawe (pokazywał nam chyba że on wcale nie jest głodny więc my też nie powinniśmy być :D ) Kelner przynosi nasze ’dania’ które okazują się naprawdę dośc wielkie, co trener skomentował z miną człowieka który widział już wszystko - jak wy to zjecie, to ja zjem mojego trampka. Kelner popatrzył na trenera i powiedział: a gdzie pan chce zjeść tego trampka, tutaj czy na zewnątrz? bo chętnie bym zobaczył. Przezornie trener wyszedł zanim zjedliśmy po połowie pizzy ;)

Jako że jedzenie okazało się być tam dobre, postanowiliśmy się tam żywić przez całe zawody. Następnego dnia obiad był dwudaniowy, ale po postawieniu zupy nie potrafiliśmy rozszyfrować co to jest. Pytamy kelnera - co to jest i jak smakuje, a on z rozbrajającym uśmiechem odpowiada - nie wiem, ja chce żyć. A zupa była smaczna, ale dalej nie wiem co to było :C

Natomiast kiedy indziej wracając już z zawodów zatrzymaliśmy się w ostatnim "barze" przed A4 bo dalej już nic nie było. Menu składało się z cheesburgera, hamburgera i pizzy, przy czym cheesburger wyszedł... Poszło pytanie jak duża ta pizza, pani poszła do zamrażalki i pokazała nam taką akceptowalnej wielkości ale tak twardą że mogłaby zabić nią trzy osoby a pizza nawet by się nie złamała... Po czym dała nam za 2 minuty gotową... Smaczne to nie było, ale nawet jadalne...


* * * * *

Rzecz się działa w hotelowej restauracji. Napomknę tylko, ze hotel pięciogwiazdkowy.
Dziewczyna stojąca przede mną zamawia drinka:
- Poproszę o drinka tropikalnego
- Niestety, nie mogę Pani zrobić takiego drinka
- A dlaczego?
- Bo nie umiem.
Szczęka mi opadła ze zdziwienia. No ale nic, na mnie kolej, więc ja do Barmana w te słowa:
- Poproszę herbatę
- Niestety nie ma herbaty, została tylko z torebek, poza tym skończyły się czajniczki* do parzenia, a w kubku panu zrobić nie mogę.
Do obiadu piłem sok jabłkowy- pomarańczowego też nie mieli.

* * * * *

- Co by pani poleciła?
Wymienia dwie potrawy najdroższe w karcie i zachwala pod niebiosa.
- Ja jednak wezmę wątróbkę.
- I BĘDZIE PAN ŻAŁOWAŁ!!!!!!!


*chodzi o specjalny imbryk do którego wsypuje się herbatę, stawia na stół, a klient sobie może polewać dowolną ilość do filiżanki. Mieli tylko 10 na 100osobową salę

Swoje przygody z kelnerami oraz przybytkami zbiorowego żywienia opisali: messka, yanna,  tomeks72, Gustov, small_memo, Rudamaupa, dSort, Rupertt, bpyzio, roland26, brtk, mikmiki, yanna, omademonsiflore, Dziobas, felixos,melops,leonx, adunio, rodri, Pieter_ka, evilalien, Agun, waber, elmo77, elmo77, KlaraG, chuck, qbear, krugerek_, naboku, Juru, Mr_Edzio, marekb.
Dzięki!


Oglądany: 59572x | Komentarzy: 6 | Okejek: 60 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało