Muzyka rockowa, choć wiekowa i z
dzisiejszej perspektywy zahaczająca w wielu miejscach o konserwatywność, kilka
dekad temu symbolizowała destrukcyjne siły piekielne – nie tylko wśród co
bardziej bogobojnych. W tle piętrzących się, często nieprawdziwych wiadomości
z gitarowego świata przede wszystkim przewijały się wątki związane z maksymą sex,
drugs and rock'n'roll, z nieodłącznym dodatkiem szczypty satanizmu (lub chociaż
okultyzmu). Czasami wynikało to z niewiedzy, czasami ze strachu, czasami z
chęci zabłyśnięcia sensacyjnymi nowościami.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą