W dzisiejszym odcinku zobaczymy sztukę, która oburza, choć do niedawna zachwycała. Zobaczymy też, dlaczego mężczyźni latami noszą ten sam rodzaj zarostu, a także dowiemy się, na co pomagają tabletki z bakteriami kałowymi.
Chwaliła PiS na TikToku, więc mimo młodego wieku dostała etat u wojewody
Policja publicznie nazwała dom dziennikarki „meliną”, a do przeprosin zmusił ją dopiero sąd
Macron pozbył się zegarka na wizji, ponieważ jego cena mogła denerwować ludzi
Steven Seagal będzie szkolił przyszłych żołnierzy w Rosji
Oto ile Polska zapłaciła za 9-minutowy vlog znanego youtubera. Kwota zwala z nóg
#1. Chwaliła PiS na TikToku, więc mimo młodego wieku dostała
etat u wojewody
Pomyślicie pewnie, że już gdzieś widzieliście podobny
nagłówek. Owszem, kilka odcinków temu informowaliśmy
o błyskawicznej karierze Szafarowicza, który dostał ciepłą posadkę w Krajowym
Zasobie Nieruchomości za chwalenie Prawa i Sprawiedliwości na TikToku i
Twitterze, a krytykowanie działań opozycji. Historia jednak lubi się powtarzać
i jego młoda koleżanka Wiktoria Mielniczek dostała właśnie pracę u wojewody w
Opolu.
Mielniczek i Szafarowicz zaczynali wspólnie od założenia
konta Okiem Młodych na TikToku. W skrócie zajmowali się tam wychwalaniem rządów
PiS i krytykowaniem opozycji. Po czasie jednak konto zniknęło i pojawiło się
ponownie. Tym razem już pod kierownictwem samego Szafarowicza. Wiktoria
Mielniczek nie zaprzestała jednak swojej działalności w mediach
społecznościowych, tylko kontynuowała swoją krucjatę m.in. na swoim Twitterze,
gdzie zebrała całkiem pokaźne grono obserwatorów. 18-latka chwali się tam zdjęciami
zrobionymi u boku czołowych działaczy Prawa i Sprawiedliwości oraz – tak, dobrze
myślicie – chwali PiS i krytykuje opozycję.
Niedawno 18-latka została zatrudniona w Urzędzie Wojewody w Opolu. Pomyślicie pewnie, że ma to
związek z jej działalnością w sieci… no i dobrze pomyślicie, choć wojewoda nie
chciał udzielić komentarza na temat zatrudnienia licealistki. Podobno Mielniczek
sama już rok temu zgłosiła się do Urzędu w celu zatrudnienia, jednak nie była
wtedy jeszcze pełnoletnia, więc musiała odczekać do swojej osiemnastki.
Jak donoszą media, dziewczyna będzie zajmować się
prowadzeniem mediów społecznościowych i ogólną pomocą wojewodzie. Wedle
informacji ma zarabiać 4260 zł brutto.
Do moich zadań należy przede wszystkim asysta panu
wojewodzie podczas codziennych obowiązków w pracy, przy różnego rodzaju
wydarzeniach, wyjazdach i spotkaniach. Zajmuję się doradztwem w kwestii mediów
społecznościowych, a więc obsługą Facebooka pana wojewody, kwestią robienia
zdjęć, filmów, ich montażu oraz grafik.
Zarzucanie mi braku kwalifikacji tylko na podstawie mojego
wieku jest kompletnie nieuzasadnione. Personalnie nie dotykają mnie te
negatywne komentarze, staram się nimi nie przejmować ani ich w ogóle nie
czytać.
#2. Policja publicznie nazwała dom dziennikarki „meliną”, a
do przeprosin zmusił ją dopiero sąd
Polska Policja postanowiła się zreflektować i w końcu przeprosić
za nazwanie domu dziennikarki „meliną” na oficjalnym profilu. Problem jednak w
tym, że szanowni stróże prawa nie chcieli tego zrobić przez niemal 5 lat.
Ostatecznie zmusił ich dopiero sądowy nakaz.
Cofnijmy się jednak w przeszłość do właściwych wydarzeń. W
marcu 2018 do domu dziennikarki (która wtedy pracowała dla radiowej Trójki, a
obecnie pracuje dla Radia Nowy Świat) Anny Rokicińskiej wpadli funkcjonariusze
policji po cywilnemu i zaczęli przeszukiwać rzeczy kobiety. Wyrzucili ubrania z
szafy, zabrali telefony i pendrive’y, znaleźli mikrofon i legitymację prasową,
jednak nic sobie z tego nie zrobili. Zakuli kobietę w kajdanki i na oczach jej
dzieci wyprowadzili ją z mieszkania.
Jak się później okazało, do całej tej sytuacji doszło przez
przypadek. Policjanci mieli bowiem zatrzymać kobietę o takim samym imieniu i
nazwisku, mieszkającą w tej samej miejscowości. O wszystkim dziennikarka
została poinformowana dopiero trzy godziny później. Kobietę przeproszono za całe
zajście.
Wydawać by się mogło, że to koniec historii. Jednak Polska
Policja ze swojego oficjalnego profilu na Twitterze postanowiła skomentować wpis
Rzeczpospolitej traktujący o feralnym zatrzymaniu następującymi słowami:
Strasznie słabe. Ta dziennikarka podkręca i robi show
płacze, ale mimo wszystko przypuszczam, że niestety nasi policjanci mogli
pozwolić sobie na różne gadki. Przypuszczam, że skoro w tym domu był podobno
taki bałagan, jak na melinie to ten wygląd uśpił ich czujność.
Większość w takiej sytuacji pomyśli sobie pewnie „co jest,
k**wa?!”. Jednak Polska Policja najwidoczniej nie miała podobnych refleksji. Administracja
dość szybko zorientowała się i zdała sobie sprawę ze swojego błędu i usunęła
wpis. Sprawę wyjaśnił później rzecznik prasowy:
Osobiście przepraszam. To był komentarz użytkownika podany
na nasz profil zupełnie OMYŁKOWO skopiowany dalej. „Złośliwość rzeczy
martwych”. Nie powinno mieć to miejsca. Zamiast „zwracamy uwagę, aby tak nie
pisać nawet w komentarzach” skopiowało na profil. Natychmiast usunęliśmy.
Potem sprawa trafiła do sądu i w 2019 roku uznano, iż
dziennikarka została niesłusznie zatrzymana i otrzymała zadośćuczynienie w
wysokości 12 tys. zł. To jednak wciąż nie koniec, bowiem 9 marca tego roku sąd
wydał wyrok nakazujący policji, aby przeproszono dziennikarkę za obraźliwy dla
niej wpis na Twitterze.
Z uwagi na fakt, że na oficjalnym profilu Komendy Głównej
Policji w serwisie Twitter dnia 30 marca 2018 r. ukazało się oświadczenie
komentujące niezasadne i nielegalne zatrzymanie Pani Anny Rokicińskiej - Chacińskiej w jej domu rodzinnym, o treści: "Strasznie słabe. Ta
dziennikarka podkręca i robi show płacze, ale mimo wszystko przypuszczam, że
niestety nasi policjanci mogli pozwolić sobie na różne gadki. Przypuszczam, że
skoro w tym domu był podobno taki bałagan, jak na melinie to ten wygląd uśpił
ich czujność", które miało charakter bagatelizujący nielegalne
zatrzymanie, a także w sposób niedopuszczalny i upokarzający odnosiło się do
sfery prywatnej, jaką jest dom rodzinny Anny Rokicińskiej - Chacińskiej, co
stanowiło naruszenie dóbr osobistych Anny Rokicińskiej - Chacińskiej w postaci
czci, dobrego imienia i godności osobistej, wyrażam głębokie ubolewanie i
przepraszam Panią Annę Rokicińską - Chacińską oraz jej najbliższą rodzinę.
Najbardziej przykre w całej tej sytuacji jest to, że kobieta
nie usłyszała oficjalnych przeprosin za krzywdzące słowa we wpisie przez niemal
pięć lat. Ani komendant, ani jego ludzie nie zdecydowali się na ten gest.
Potrzebny był dopiero sądowy nakaz.
#3. Macron pozbył się zegarka na wizji, ponieważ jego cena
mogła denerwować ludzi
Francja obecnie płonie. Protesty trwają w całym kraju, na
ulice wychodzą miliony osób, a chodzi o ustawę o podwyższeniu wieku emerytalnego z 62 do
64 lat i nie tylko o to. Chodzi również o sposób, w jaki została ona przepchnięta.
Rząd francuski ominął bowiem standardową procedurę głosowania w parlamencie, a
zamiast tego posłużył się nadzwyczajną procedurą.
W związku całą tą sytuacją Emmanuel Macron – prezydent Francji
– stara się przekonać swoich obywateli, aby się uspokoili. Na jednym z
wystąpień Macrona, które stało się już viralem w sieci, widzimy, jak prezydent po
cichu pozbywa się zegarka z lewej ręki. Robi to pod stołem tak, aby nikt nie
zauważył.
Internauci natychmiast zaczęli się zastanawiać, po co w
ogóle zdejmował zegarek. Jedna z teorii mówi o tym, że zegarek mógł zdenerwować
widzów, ponieważ był zbyt luksusowy. Mówi się, że cena takiego modelu to około
80 tys. euro. Pogłoski te są jednak znacznie przesadzone, ponieważ w rzeczywistości jest to model Bell & Ross BR V1-92, którego cena w sieci waha się od nieco ponad 1600 do 3200 euro (więc około 7500 - 15 500 zł). Mówi się również, że Macron w rzeczywistości zdjął zegarek, ponieważ ten "uderzał o blat" i mu to najzwyczajniej w świecie przeszkadzało.
Część internautów jednak nie do końca wierzy w tę wersję wydarzeń i nadal uważa, że to po prostu nie wyglądało zbyt dobrze, kiedy głowa kraju nakłania obywateli
do poświęcenia się w imię wspólnego dobra i mówi o ogólnym kryzysie, mając jednocześnie
na ręku luksusowy zegarek.
#4. Steven Seagal będzie szkolił przyszłych żołnierzy w
Rosji
Steven Seagal, TEN Steven Seagal – legendarny aktor kina
akcji. Ikona, człowiek, który swoją popularnością swego czasu dorównywał
największym gwiazdom kina. Ten sam Steven Seagal, będący obecnie szczęśliwym
obywatelem Rosji, zamierza założyć Ogólnorosyjskie Centrum Aikido „Tajfun” w Moskwie i
szkolić tam przyszłych żołnierzy.
Jednym z celów szkoły ma być przygotowanie dzieci i
młodzieży do służby w Rosyjskich Siłach Zbrojnych:
Bardzo się cieszę, że mogę dzisiaj otworzyć ten ośrodek i że
będzie on miejscem uprawiania aikido. Młodzi sportowcy, których dzisiaj
widziałem, mają bardzo duży potencjał. Musimy otwierać więcej takich ośrodków,
aby go rozwijać. Ważne jest, aby rozwój aikido przebiegał w szybszym tempie.
#5. Oto ile Polska zapłaciła za 9-minutowy vlog znanego youtubera.
Kwota zwala z nóg
W ostatnich dniach w sieci dosłownie zawrzało. Udało się
bowiem uzyskać odpowiedź od Polskiej Fundacji Narodowej, ile dokładnie
kosztowała sponsorowana wizyta znanego youtubera i vlogera – Caseya Neistata –
w Polsce i jego wystąpienie w programie 100x100.
Youtuber odwiedził Warszawę z okazji 100. rocznicy odzyskania
przez Polskę Niepodległości. Wziął również udział w programie 100x100, w trakcie
którego wystąpił. Odwiedziny youtuber podsumował w krótkim, trwającym niecałe 9
minut filmie.
Drodzy! Po 1567 dniach, 2 procesach sądowych, które @Fundacja_PFN
przegrała w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, dostałem odpowiedź na mój
wniosek o dostęp do IP.
Całkowity koszt wizyty @Casey w Polsce w 2018 roku to 1 173
894,96 zł.
Ponad milion złotych na wizytę youtubera w Polsce, podczas
gdy szpitale muszą brać pożyczki w parabankach, jak zresztą napisał dziennikarz
Szymon Jadczak.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą