Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

7 pomysłowych oszustw, na które narażają się turyści w Azji

225 248  
440   33  
Ptaszek-niespodzianka to oszustwo na tyle znane, że nie trzeba już przed nim ostrzegać. Każdy wie przecież, że pierwsze, co należy zrobić, to poszukać jabłka Adama…

#1. „Dej, mam horom curke”



U nas ludzie gotowi są porzucić resztki godności w zamian za horrendalnie drogie przytulanki z dyskontu, w Azji „chore dziecko” to wręcz lukratywny biznes. Oszustki z dzieckiem na ręku nie proszą o pieniądze. Proszą o zakup leku dla dziecka - a kto byłby w stanie odmówić takiej prośbie? Na pewno nie zachodni turysta chcący się dowartościować. W znakomitej większości przypadków obdarowana kobieta wraca do apteki, gdy tylko „szlachetny ofiarodawca” zniknie za rogiem, by oddać lek i zabrać pieniądze.

#2. Tygrysy, co to z ręki jadły


Turyści lubią oczekiwać cudów. Duża część wierzy we wszystko, co im się odpowiednio przekonująco opowie, bez szczególnego przejmowania się, czy to w ogóle możliwe. Turyści w Tajlandii przez lata odwiedzali „Świątynię Tygrysów” - miejsce rzekomo tak doskonałe, że zwierzęta same przechodzą w nim do stanu zen, by jeść z ręki swoim opiekunom. Prawdą jest to, że zebrane w tym miejscu tygrysy nie atakowały ludzi. Przyczyna była jednak bardziej prozaiczna - wszystkie zwierzęta były tam naćpane tak, że ledwo mogły się w ogóle ruszyć. Żadnej większej filozofii w tym nie było, ale turyści nie mogli się nachwalić.

#3. Zamknięte… aż do otwarcia


Podczas poszukiwania znanych atrakcji w dowolnym większym mieście w Azji łatwo się zgubić, co ułatwia nieprzebrany tłum. Na szczęście zawsze znajdzie się jakiś uczynny miejscowy, który akurat ma wolną chwilę, by pomóc turyście. Dopytuje się, co też ten chciałby zobaczyć, po czym - niezależnie od odpowiedzi - zatroskany stwierdza, że akurat tego dnia atrakcja ta jest nieczynna. Ale nie ma tego złego, może zaprowadzić do innych, znacznie ciekawszych! Które zupełnym przypadkiem zwykle okazują się straganem z kiczowatymi pamiątkami, w którym absolutnie nie można nie zostawić kilku groszy, by nie obrazić gospodarza.

#4. Właśnie optał cię srak


Gdyby nie to, że to oszustwo, to sposób byłby nawet zabawny. Bo jak inaczej zareagować na widok Azjatów czających się np. z butelką musztardy w ręku, by w chwili nieuwagi wycisnąć trochę na niczego się nie spodziewającego turystę? No cóż, łyżka musztardy z tyłu kurtki czy na włosach wygląda wystarczająco sugestywnie, by turysta uwierzył, że ataku dokonało jakieś złośliwe ptaszysko. Sytuacja robi się żenująca, ale na szczęście natychmiast pojawia się miejscowy z butelką wody i szmatką, gotów pospieszyć na pomoc. Kiedy jeden zmywa dowody gównianej zbrodni, reszta opróżnia kieszenie naiwnego turysty ze wszystkiego, co tylko przedstawia jakąś wartość.

#5. Domorosły celnik


W Europie większość granic przekracza się nawet tego faktu nie zauważając. Dopiero kilkadziesiąt kilometrów później można zauważyć, że język przydrożnych reklam trochę się zmienił. W Azji jest inaczej, tam każda granica to potencjalna okazja, by władować się w maliny. Oczywiście i w tym przypadku nie brakuje miejscowych z fikcyjnymi posterunkami granicznymi, wymyślonymi dokumentami i „dobrowolnymi opłatami, które z pewnością przyspieszą formalności”. Wał jak stąd do Pekinu.

#6. Sierociniec-profit


Turystom znudziło się leżenie pod palmami i popijanie drinków na plażach luksusowych kurortów. Coraz więcej osób chce podczas wakacji „zrobić coś dobrego”. Uczyć miejscowych angielskiego, wesprzeć fundację, poprowadzić warsztaty, dofinansować sierociniec… Jest popyt, więc musiała pojawić się podaż. Coraz częściej w Azji pojawiają się „komercyjne sierocińce”, w których podstawione dzieci udają sieroty, by wyciągać od cudzoziemców hojne datki. „Dziecku odmówisz?”… No właśnie.

#7. Herbatka u Chińczyka


Filiżanka dobrej herbaty, odpowiednio podana i celebrowana, to w Chinach rzecz święta - każdy o tym wie. I wiele osób chętnie by sobie taką przyjemność zafundowało, zwłaszcza jeśli zaprasza jakaś młoda, atrakcyjnie wyglądająca Chinka. Tu pogada, tam poszczebiocze, rzuci kilka uśmiechów i nagle wydaje ci się, żeś King Bruce Lee. Jak w takiej sytuacji odmówić zaproszenia na tradycyjną herbatkę, no jak? Zdecydowanie! Oczywiście mało kto ma w sobie wystarczająco asertywności. Po bardzo miłej uroczystości następuje mniej miłe wręczenie rachunku. Tam - kilkaset dolarów, z których zapłaty nie ma jak się wywinąć. Można wezwać policję, ale to w żaden sposób nie poprawi sytuacji turysty.

Źródła:
1, 2, 3
10

Oglądany: 225248x | Komentarzy: 33 | Okejek: 440 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało