Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

7 genialnych broni, które… nie do końca się sprawdziły

180 702  
397   65  
W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Tak mówią, a ile w tym prawdy? To już różnie bywa…

#1. Słoneczne działo


Prawdopodobnie każdy wziął kiedyś ze sobą na dwór kanapkę i lupę i spróbował, odpowiednio kierując promienie słoneczne, zrobić sobie tosta. Prawdopodobnie z tym samym miernym skutkiem, tj. zgłodniał i zjadł kanapkę, zanim jakikolwiek efekt podgrzewania stał się widoczny. Cóż, Niemcy też chcieli spróbować - tyle że zamiast tostów, zamarzyło im się smażenie całych miast. Podczas II wojny światowej powstał pomysł, by umieścić w przestrzeni kosmicznej wielkie lustro. Odpowiednio nim sterując, możliwe miało być takie odbicie promieni słonecznych, by dosłownie puścić z dymem np. Radom.

Słoneczne działo III Rzeszy nie wytrzymało starcia z obliczeniami. Gdyby Niemcom udało się umieścić w kosmosie lustro o powierzchni 13 tys. kilometrów kwadratowych, jedynym efektem byłoby podgrzanie wybranych miejsc o kilka, najwyżej kilkanaście stopni Celsjusza. [1]

#2. Gej-bomba


Dzisiaj nie powinniśmy raczej nazywać tego projektem militarnym, a raczej szlachetną inicjatywą mającą na celu szerzenie otwartości i europejskich wartości… Tak czy inaczej to w 1994 roku w Teksasie wymyślono „gej-bombę”, czyli ideę, aby na oddziały przeciwnika zrzucać w dużych ilościach feromony. W założeniach taka intensyfikacja doznań miała sprawić, że żołnierze rzuciliby karabiny i zajęli się, ekhm, sobą. Niestety (?) działania gej-bomby nigdy nie udało się sprawdzić - amerykańskie Ministerstwo Obrony zawetowało pomysł, gdy tylko o nim usłyszało. Ale kreatywności jego twórcom odmówić nie można… [2]

#3. Głos od Boga


Zdarza ci się słyszeć głosy? Może to nie przypadek… No dobrze, może to jakiś guz albo zwyczajne obłąkanie, albo też prace badawcze amerykańskiego rządu. Na jego zlecenie opracowano technologię, która umożliwia „umieszczanie komunikatów bezpośrednio w głowie osoby”. Wykorzystuje się do tego krótkie impulsy mikrofalowe, które wytwarzają falę odbieraną przez mózg w postaci wrażeń dźwiękowych. Problem z wykorzystaniem technologii jest taki, że prędzej pacjentowi trzy razy usmaży się mózg, niż zrozumie on, że „głos od Boga” każe mu wykonać określone zadanie. [3]

#4. Promień bólu


Skuteczności broni nie określa jedynie jej zasięg czy śmiertelność wśród ofiar. Równie cenne są takie bronie, które zmuszają przeciwnika do wykonania żądanych czynności bez wyrządzania mu trwałej krzywdy - tak żeby pokonany sam był w stanie sprzątnąć swoje graty z pola bitwy. Amerykanie wymyślili więc „promień bólu” - działo wystrzeliwujące fale, których zadaniem było „podpieczenie” przeciwnika. Chodziło o to, by czując nagły przypływ gorąca, przeciwnik został zmuszony do wycofania się.

Dziennikarze, którzy zdecydowali się na własnym ciele wypróbować skuteczność działa, określili wrażenia jako… „zupełnie przyjemne”. Inżynierowie popracowali więc nad kalibracją działa i następny ochotnik… wylądował w szpitalu z ciężkimi poparzeniami. Ostatecznie kapryśne działo nie trafiło do użytku. [4]

#5. Gyrojet


Całkiem dobre i przemyślane produkty łatwo jest zepsuć - wystarczy nieco przedobrzyć. Tak było w przypadku doskonale wszystkim znanego pistoletu sprawdzającego się w niemal wszystkich zastosowaniach (pomijając walkę z czołgami, ale w tym przypadku mało co się sprawdza…). Pojawił się pomysł, by tradycyjny nabój zastąpić… rakietą z czterema otworami z tyłu. Taki pocisk miał dodatkowo wirować w drodze do celu. W praktyce okazało się jednak, że nowa broń, tzw. gyrojet, jest wyjątkowo niepraktyczna. Trudno było o celny strzał - to raz. Dwa - potrzeba było czasu i miejsca, by rakieta zdołała nabrać rozpędu, przez co do celu oddalonego o mniej niż 3 metry równie dobrze można było ów pocisk rzucić. Skala zniszczeń byłaby podobna. [5]

#6. Lewitująca platforma


O czym marzy żołnierz na polu walki? Raczej nie o znalezieniu się kilkanaście metrów nad ziemią i wystawienie na natychmiastowy odstrzał. Ale to tylko jedna z przyczyn, dla których lewitujące platformy - choć wyprodukowane w szeregu testowych egzemplarzy i faktycznie działające - nie trafiły na wyposażenie światowych armii. Platforma, na której stawać miał strzelec, była nieosłonięta, a w dodatku wolna i nieporęczna. Nie miała dodatkowych silników, a jedynym sposobem, by nią sterować, było balansowanie ciałem. Ostatnia rzecz, której brakuje żołnierzowi w samym środku wymiany ognia. [6]

#7. Skuter pancerny


W tym przypadku trzeba przyznać uczciwie - nikt nie twierdził, że to rozwiązanie doskonałe. Ale z braku innych środków Francuzi wpadli i na ten pomysł, by zamontować 75-milimetrowe działo na skuterze. Sporo takich upośledzonych czołgów wysłano do Wietnamu w latach 50. XX wieku, gdzie radziły sobie… średnio. Przeciwnicy częściej padali ze śmiechu niż od trafień i zbrojni skuterzyści zostali wycofani z armii, gdy tylko nadarzyła się pierwsza sposobność do zastąpienia ich czymś bardziej poważnym. [7]
6

Oglądany: 180702x | Komentarzy: 65 | Okejek: 397 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało