Alkohol przyjął się w krajach arabskich, gdzie początkowo stosowany był w medycynie. Legenda mówi, że w XII wieku, pewien włoski żołnierz wykorzystując skradzioną z Egiptu aparaturę do destylacji alkoholu, ze sfermentowanych winogron po raz pierwszy stworzył grappę - napój, który do dziś zwala Włochów z nóg.
Teorii jest mnóstwo, jednak postanowiliśmy przyjąć wersję najbardziej dla nas wygodną. Wódka narodziła się (baczność!) w Polsce (spocznij!). Mimo że nie ma na to twardych dowodów, wiele osób uważa, że już w VIII wieku na naszych ziemiach po raz pierwszy powstał napój pędzony ze zboża. Bardziej potwierdzone informacje mówią jednak o tym, że alkohol ten narodził się w Niemczech i został ochrzczony mianem „aqua vitae” (woda życia), bo jego konsumenci zaklinali się, że ten uderzający w głowę płyn to prawdziwy cudowny lek znacznie przedłużający ludzki żywot.
Pewne jest natomiast to, że alkohol ten zyskał nazwę „wódka” („vodka”) właśnie dzięki Polakom. W 1405 roku w dokumencie sądowym wydanym w Sandomierzu po raz pierwszy pojawiło się to zacne miano. W tamtych czasach słowem „wódka” określało się substancję stosowaną w medycynie oraz przy zabiegach kosmetycznych, natomiast trunek, którym raczyli się nasi przodkowie zwał się „gorzałką” (od staropolskiego słowa „goreć” czyli „palić się”).
Niezależnie od tego, gdzie po raz pierwszy pewien bimbrownik - amator łyknął stworzonej przez siebie mikstury i z ukontentowaniem stwierdził, że wynalazkiem tym można by upajać dziewoje, a następnie brzuchacić nieprzytomne, wódka świetnie się u nas zadomowiła i od XV wieku gorzałkę pędziło się często i gęsto. Fakt, że alkohol ten miał sporo wielbicieli zaowocował też tym, że wódeczka szybko została zmonopolizowana. Może nie od razu podlegać zaczął narzuconej przez państwo akcyzie, ale już w XVII wieku tylko szlachta miała prawo do produkcji oraz sprzedaży cudownego napoju.
Nie każda wódka pędzona jest w taki sam sposób. I tak na przykład Smirnoff Black destylowany jest w małych, miedzianych kotłach, a następnie filtrowany jest przez węgiel. Tymczasem popularna na całym świecie „Żubrówka” (produkowana jest od XVI wieku!) zawdzięcza swój smak turówce wonnej - trawie rosnącej w okolicach białowieskich lasów. Swego czasu gorzałka ta była ulubionym trunkiem szlachty. Obecnie na rynku można znaleźć wódki o nieco bardziej wyszukanych smakach, na przykład tę śmierdzącą jak wata cukrowa...
...wódkę bekonową...
...ogórkową...
...czy gorzałkę o smaku wędzonego łososia.
O ile z łojeniem wódki nigdy nie mieli wielkiego problemu mieszkańcy Starego Kontynentu, to już znacznie gorzej sprawa opijania się wyglądała w przypadku Indian. Europejczycy, którzy mieli dość długie doświadczenie w przyjmowaniu alkoholu, przedstawili wysokoprocentowy trunek Czerwonoskórym. Okazało się, że rdzenni mieszkańcy podbitych ziem są czterokrotnie bardziej podatni na wszystkie złe konsekwencje picia „wody ognistej”. Tak więc oprócz prześladowań, zabójstw i chorób, Europejczycy nieśli ze sobą napój, który sprawdził się jako doskonała trucizna na miejscowych "dzikusów". Problem alkoholizmu wśród Indian istnieje do dziś - całkiem niedawno mieszkańcy rezerwatu w Nebrasce wytoczyli sprawę sądową producentowi piwa. Plemię żąda 500 tysięcy dolarów odszkodowania za zdrowotne problemy, z którymi borykają się nieco bardziej rozpici członkowie ich społeczności.
Wróćmy jeszcze na chwilę do wódczanej historii. Z lekcji chemii wiemy, że Mendelejew to wielki, rosyjski chemik, który jest autorem prawa okresowości pierwiastków. Tymczasem człowiek ten interesował się też wódką w sposób inny niż większość amatorów tego trunku. Dmitrij bronił swej pracy doktorskiej pt. ”O połączeniach wody z alkoholem”. Mendelejew naukowo opisał też gorzałkę i szczegółowo określił zasady, które napój ten musi spełniać, aby nosić zaszczytne miano wódki (wprowadził m.in. normę 40% zawartości etanolu. Mendelejowa gorzała ochrzczona została przez władze nazwą „Moskiewski Specjał” i po nadaniu jej patentu w 1894 roku, uznano ją za oficjalne dobro narodowe.
A skoro przy Rosji jesteśmy - zgodnie z wieloletnią tradycją, gorzałka serwowana jest tam podczas obiadu. Konkretnie - pomiędzy posiłkami. Nie wypada zacząć pić, zanim ktoś z biesiadników nie wzniesie toastu. Może to i dobry obyczaj - podobno mały szot wódki przyjmowany codziennie ma bardzo korzystne właściwości na nasze zdrowie - utrzymuje poziom naszego cholesterolu na właściwym poziomie, udrażnia tętnice, jest świetnym lekarstwem na opryszczkę, zapobiega zawałowi i Alzheimerowi.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą