Dziś trochę o nieudanych komplementach, o tym, że miłość do zwierząt może okazać się całkiem opłacalna oraz że nigdy nie należy prosić faceta, by podgrzał atmosferę. Zwłaszcza, jak ma to zrobić w obcym języku.Pasterka, noc straszliwie zimna, mnie i mojej lubej nudziło się w Świątyni Bożej, wyszliśmy więc dokarmić raka. Przytulamy się, aby podniosła się temperatura, w przypływie chwili mówię:
- Wiesz co? Grzejesz jak śliczny piecyk.
- Widzisz, jestem niezastąpiona. Poprawiam humor, dodatkowo rozgrzewam. (urocze trzepotanie rzęskami)
W kolejnym, dosyć niefortunnym przypływie chwili wypalam:
- Ech, jednak zainwestuję w przenośny piecyk. No wiesz, waga ta sama, grzeje tak samo, a jak będę chciał, żeby mi humor poprawiał, to pomaluję go w paski z odcinkami Garfielda. A i taniej wyjdzie, bo zapłacę raz, nie będę zmuszony do kupowania prezentów. Na efekt nie trzeba było długo czekać - momentalny odskok ode mnie, spojrzenie typu "pokroję na drobne kawałki tępym nożem zaczynając od klejnotów" i powrót do Świątyni. Jednak opatrzność czuwa nade mną, udało mi się przeprosić.
Tematy piecyków omijam jednak jak wściekłego psa.
by MrLordi* * * * *
Moje Najukochańsze Słoneczko chciało być dla mnie miłe i palnęło:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą